sobota, 4 lipca 2015

Mam wreszcie wakacje! Ale czy potrafię się cieszyć nic nie robiąc?  Moje nicnierobienie przyprawia o dreszcze moją rodzinę a zwłaszcza rodziców;)) Najgorzej jest, gdy jestem sama, bo wtedy mój mózg niczym innym się nie zajmuje, tylko wymyślaniem, jak uszczęśliwić innych. Np. moje dzieci: do syna wybieram się do Londynu po raz pierwszy, chociaż mieszka tam już od ponad siedmiu lat a wnuk ma 6. Nie wiem, czy się cieszy, ale musi to jakoś znieść. Starszą córkę z tymczasowym zięciem próbuję wysłać na zasłużone wakacje- tak sumiennie uczyła się przez ostatnie 6 lat, skończyła prawo w Toruniu, zdała egzamin na aplikację, dostała się do kancelarii w Toruniu, wywalczyła umowę o etat, to należy jej się odrobina luksusu. Aktualny przyszły zięć też zasługuje, aby być szczęśliwym.  Młodsza-najbardziej uwiązanej przy mnie-jedzie ze mną do Londynu, ale pewnie wolałaby resztę wakacji spędzić w lepszym towarzystwie. I myślę, że nawet zgodzę się na to, jeśli tylko będzie chciała. To na pewno egoizm, ale chyba nieszkodliwy. Są jeszcze inni, ale o tym potem, bo właśnie wybieram się do znajomego na okrągłe urodziny, sama, bo mój kochany małżonek na saksach. Właśnie u syna. cdn.